Oczywiście na myśli mam glinę ceramiczną :)
Otóż w ten weekend, który niestety się kończy, uczęszczałam na "Weekendowe warsztaty ceramiczne" w Centrum Kultury Agora. Pierwszy raz do czynienia miałam z gliną. Tzn. w stanie surowym, bo z przedmiotami ceramicznymi spotykałam się bardzo często w czasie studiów. Głównie w kawałkach. W milionach kawałków. Domyślacie się co studiowałam?
Niesamowicie podoba mi się kontakt z gliną. Jest niesamowita. Motywem przewodnim zajęć miało być naczynie ceramiczne, ale prowadzący na szczęście nie upierał się przy tym i każdy mógł tworzyć co mu tylko serce podpowiada :) Co moje podpowiedziało mi wczoraj pokażę jak już będzie wypalone, poszkliwione i skończone. Zapomniałam zrobić zdjęcia :( Ale za to zrobiłam je dzisiaj.
Oto całkiem spora donica na jedno z moich drzewek bonsai. A także trójkąciki, z których powstaną kolczyki oraz kulka na naszyjnik - zamówione przez siostrę ;) Zrobiłam jeszcze podstawkę pod doniczkę, ale nie jestem pewna czy będzie pasować.
I zainspirowane ceramiką figuralną kultury łużyckiej naczynko zoomorficzne w kształcie ptaka. Powstało w ciągu ostatnich trzydziestu minut zajęć. Mam nadzieję, że przeżyje!
Teraz schną, później zostaną wypalone, a do domu zabiorę je dopiero za jakiś miesiąc.
Następne warsztaty wiosną, a ja już się nie mogę doczekać :(
o fuuuuu kultura łużycka feeeee co Cię tak ciągnie do brązu?;p
OdpowiedzUsuńKolor gliny...
OdpowiedzUsuńTo ciekawe jak wyjdzie po wypaleniu...zazdroszczę tych warsztatów, nawet bardzo:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Agnieszka.
Dziękuję. Rezultaty na pewno zamieszczę za kilka tygodni :)
OdpowiedzUsuń