Dzisiaj miałam dzień pod tytułem: "wszystko leci mi z rąk". I mniejsza o mydło czy łyżkę upaćkaną jakimś jedzeniem. Gorzej było jak wypadła mi blacha z ciastkami :(
Piekłam Madgalenki. O tych ciastkach marzyłam od dawna. Kiedyś wyrwałam przepis z Pani Domu czy innego Poradnika Domowego. Tylko nie miałam odpowiednich foremek. Ale od czego jest tesco. I produkty na wagę. Wygrzebałam w jednym z koszy prześliczne foremeczki w kształcie muszelek. Ile tylko było, czyli 40 sztuk :)
Zabrałam się do roboty, ale brakowało mi kilku składników. I dlatego skórkę i sok z cytryny zastąpiłam mielonymi orzechami. I tak powstały Magdalenki orzechowe. Przyznaję, że bardzo smaczne.
Przepisu teraz nie podam. Umieszczę go na nowym blogu, który zamierzamy z Anitą założyć. Piszę o tym tutaj, bo może nas to w jakiś sposób zmobilizuje :)
Na osłodę przedstawiam moje drugie psisko, znalezione dwa lata temu przy drodze. Czyż nie jestem słodka?
Marzena musisz mnie mocno kopnąć w tyłek, żebyśmy usiadły nad tym blogiem w tym albo najpóźniej w przyszłym tygodniu... Poza tym, że muszę napisać jeszcze 13 artykułów, to powinnam odświeżyć także te wszystkie starocie typu Casablanca, Przeminęło z wiatrem i Błękitny anioł... Chciałabyś wpaść do mnie na nie tak mały seansik? Chyba potrzebuję wsparcia, żeby przetrawić ponownie Casablancę :) Muszę to obejrzeć, żeby przypomnieć sobie wszystkie stylizacje :)
OdpowiedzUsuń