A teraz post, który miałam zaplanowany od rana. Poprzedni był "z ostatniej chwili".
Jak głosi tytuł posta, upiekłam dziś babeczki. Znowu. Ale tym razem lepsze, i słodkie jak...
Dzisiaj będzie krok po kroku, ze zdjęciami autorstwa El Clavel.
Składniki:
kostka margaryny z lodówki
szklanka cukru pudru
2 i 3/4 szklanki mąki (pół na pół tortowej i krupczatki)
2 żółtka
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżeczka cukru waniliowego
3 łyżki zimnej wody
900 g prażonych jabłek (ja akurat miałam ze sklepu, ale można samemu uprażyć)
Zaczynamy!
Do miski lub, jak kto woli, na stolnicę wsypujemy mąkę, cukier puder, proszek do pieczenia i cukier waniliowy. Margarynę kroimy wprost na mąkę i inne sypkie składniki. Siekamy nożem aż powstaną drobniutkie grudki. Dodajemy wodę i żółtka i jeszcze trochę siekamy, po czym szybko zagniatamy. Teraz na godzinę do lodówki.
Opisuję sposób zagniatania ciasta tak dokładnie, bo z doświadczenia wiem, że nie dla każdego jest to takie oczywiste :)
Po godzince, w czasie której możemy sobie np. przygotować stolnicę, foremki, wałek, itd, wyciągamy ciasto. Stolnicę posypujemy mąką i wałkujemy ciasto na grubość ok. 3-4 mm. Foremkami na babeczki wykrawamy kawałki ciasta i wyklejamy je nim. Następnie napełniamy je jabłkami. Ważne żeby zostawić wolne brzegi. Wygląda to tak:
No cóż, ja przesadziłam z ilością nadzienia i w czasie pieczenia się pootwierały. Lepiej dać mniej!!!
Znów wałkujemy ciasto na podobna grubość i wykrawamy okręgi o podobnej średnicy do średnicy foremek. Lepiej żeby były większe niż mniejsze. Ja znalazłam szklankę o niemal takim samym rozmiarze :)
Placki ciasta nakładamy na nadzienie i dokładnie dociskamy brzegi, tak aby oba ciasta się połączyły.
Piec rozgrzewamy do 200 stopni. Wkładamy babeczki i pieczemy 30 minut. Jeśli ktoś woli mocniej przyrumienione to można potrzymać dłużej. Moje wyszły blade. Ale jakie pyszne!
Smacznego!
Babeczki! Piekę je od czasu do czasu, tylko troche inny przepis i zawsze mam problem z częścią babeczek, które nie chcą wyskoczyć z foremki. Nie znasz jakiegoś czary-mary na to?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, ja po prostu uderzam nimi (foremkami o stół)i wychodzą. Acha ja nie smaruję foremek bo wychodzę z założenia, że w cieście jest i tak dużo tłuszczu. Może to kwestia samych foremek, moje mają (niby) powierzchnię nieprzywierającą ;)
OdpowiedzUsuńBabeczki wyglądają bardzo apetycznie,ale mi narobiłaś chęci na te cudeńka:)
OdpowiedzUsuń