Dzisiaj Tłusty Czwartek. Ciekawe, ile udało się Wam pochłonąć pączków? Ja bez bicia przyznaję się do dwóch kupnych zjedzonych w pracy i dwóch domowych. No właśnie, o tym będzie ten post o moim nie-udanym debiucie pączkowym. Przepis znalazłam na moim ulubionym blogu Słodkościowym. Przepis prosty, zdjęcia śliczne, ale niestety ciasto drożdżowe po raz kolejny dało mi do zrozumienia, że nic z tego. Nie twierdzę, że z pączków nic nie wyszło, ale odpowiedni wygląd miało może z 5-6 sztuk. Pączuchy nie za bardzo chciały rosnąć, a jak już urosły to nie chciały się odczepić od blachy, zaczęły się zapadać. Po prostu źle wyrobiłam ciasto :(
Smażyłam je wczoraj i skosztowałam dopiero dzisiaj. Rodzina chwaliła, ale ja nie byłam przekonana.
Okazało się, że są rzeczywiście całkiem smaczne, zupełnie inne od pączków z cukierni, delikatniejsze. Jeśli znacie się co nieco na smażeniu pączków to przepis ten jest godny uwagi. Może za jakiś czas sama zdecyduję się na drugą próbę. Może się w końcu do ciasta drożdżowego przekonam?
Przepis tu. Ja nadziała swoje marmoladą niby różaną ;)
A to fotka zrobiona przez siostrę, (ja nie chciałam) wybrała te najładniejsze :)
paczkow robienie to jest sztuka, ja tak uwazam, wiec nie musialy wyjsc idealnie za pierwszym razem ...a te ktore sa na zdjeciu wygladaja baaaardzo apetycznie :))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam pączki
OdpowiedzUsuńTe wyglądają smacznie
Pozdrawiam
Dzięki dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńNie tylko wyglądają, ale i były pyszne! Mam nadzieję, że będzie jeszcze wiele prób Siostrzyczko! ;*
OdpowiedzUsuń