Ostatnio ciężko mi usiąść do komputera i napisać nowy post. Może to dlatego, że nie ma w laptopie internetu, a to z niego głównie korzystam. A może po prostu jestem leniwa. Nie wiem. Nawet zdjęcia robię regularnie, i obrabiają się też w miarę regularnie :)
Otóż nareszcie wykorzystałam glinkę samoutwardzalną, którą kupiłam dawno, dawno temu... Nie wiem czy takie rzeczy mają datę ważności. W każdym razie na opakowaniu nie było. Myślałam o niej od kilku miesięcy, ale jakoś nie miałam pomysłu. No i w końcu doznałam olśnienia. Tylko jeszcze nie do końca wiem co zrobię z tym dalej. A mianowicie wygląda to tak:
Nie wiem jaką takie zawieszki będą miały wytrzymałość. Bo ta glinka to tak naprawdę coś w rodzaju masy papierowej, ale tak dokładnie to nie wiem, bo nie podali składu. Na razie leżą sobie w pudełku. Zamierzam je pomalować. Kupiłam sobie Efektowne Pasty Akrylowe, które na pewno na nich wypróbuję.
Przy zabawie, jak widać użyłam tego co zazwyczaj przydaje mi się w kuchni, wałka i foremek do ciastek.
Później te same narzędzia posłużyły mi w przygotowaniu kruchych ciasteczek. Kiedyś na proszku do pieczenia, czy cukrze waniliowym wypatrzyłam fajny wzór na ciastka. Zagniotłam ciasto, a do połowy dodałam kakao i tak powstały "Karciane Ciasteczka". Karo, Pik, Trefl i Kier :)
swietne ciasteczka , i ta glinka tez....gdzie cos takiego mozna kupic???pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajny motyw :)
OdpowiedzUsuńCudowne ciasteczka! A te gliniane cuda aż palą się do malowania! :)
OdpowiedzUsuńOoo, mam taką samą glinkę, ale w kolorze terakoty :) Niedawno z córcią robiłyśmy w ten sam sposób, co Ty (czyli wałek i foremki) serduszka walentynkowe :) Malowałyśmy je i teraz wiszą sobie pod lampą - może się zmobilizuję i zrobię im zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń