Pisałam już kiedyś o moich zmaganiach z bindownicą. Jakoś nie do końca się z tym urządzeniem rozumiem. Po warsztatach u Katriny umiem już mi bindownica nie straszna :) Dostałyśmy śliczne papiery Rapakivi z najnowszej kolekcji, a wszystko było bardzo ładnie przygotowane. Niestety na warsztaty się spóźniłam bo tak się złożyło, że nałożyły się z wcześniejszymi, no i w związku z tym nie dokończyłam swojego notesu. Chociaż nie było to jedyną przyczyną. W trakcie zajęć uświadomiłam sobie, że nie mam moich ukochanych ażurowych nożyczek Stamperii. Myślałam, że gdzieś mi wypadły i je zgubiłam. Może to głupie, ale normalnie popsuł mi się humor i odechciało mi się ozdabiać notes. Po powrocie do domu okazało się, że zostawiłam je na komodzie.....
No cóż. Notes już ukończony, miał być z przekładkami, ale z nich zrezygnowałam. Oto jak wygląda:
Nie będę pisać o zakupach, bo jak zwykle wydałam za dużo, a kupiłam za mało :) Już czekam na następne warsztaty.
No i cudny wyszedł:) Ja swojego jeszcze nie skończyłam...
OdpowiedzUsuńale sie rozszalalas z tymi warsztatami:))), bindownica okielznana wiec juz nic Ci nie straszne w papierowym swiecie ;0
OdpowiedzUsuńŚwietny notes Ci wyszedł, mimo że bez przekładek. ;P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój warsztat okazał się przydatny. :D
Notes jest cudowny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Superaśny :) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń