wtorek, 22 listopada 2011

Pimp up! w Klubie Mystic

Dzisiaj szybki post informacyjny. Otóż, jakiś miesiąc temu zaproponowano mi udział w imprezie w klubie Mystic jako wystawcy. Zgodziłam się i w ten piątek czyli 25.11. możecie mnie spotkać w tym oto klubie o godzinie 18.00. Jeśli akurat nie będziecie mieć nic lepszego do roboty to wpadnijcie. Będę miała ze sobą trochę broszek i szydełkowych kolczyków.

Oto parę zdjęć broszek jeszcze nie wykończonych:

Do zobaczenia :)

niedziela, 13 listopada 2011

Świątecznie

Już mi znajomi zarzucają kryzys twórczy, bo mój ostatni wpis był kilkanaście dni temu. Nieprawda! Wcale się nie obijam. Po prostu dostałam nareszcie pracę i mam mniej czasu. Obecnie szydełkuję, chociaż dziś w planach mam kartki świąteczne. Kilka z nich, zrobionych już z miesiąc temu, zamieszczam w tym poście. Są to karteczki w formie sztalugi, z pokolorowanymi krówkami, i papierem pokrytym srebrnym tuszem ze scrap.com jako usztywnienie. Podstawa kartki ostemplowana motywem śnieżynki. Narożniki zdobią srebrne dżety. Wyglądają świątecznie, chociaż może nie są to kartki tradycyjne, ale za to jakie radosne :)




wtorek, 1 listopada 2011

Moja historia

Tak się składa, że Kasia kilka dni temu uruchomiła akcję "Mój początek" dlatego też  postanowiłam podzielić się z wami moją historią. Mam nadzieję, że nie uśniecie po drodze :)
Odkąd pamiętam, uwielbiałam wszelkiego typu prace ręczne, moim ulubionym przedmiotem było ZPT. Kiedy inne koleżanki narzekały na wyklejanki, robótki na drutach czy inne tego typu zajęcia, ja byłam zachwycona. Dziewczyny wolały plastykę, którą z kolei ja darzyłam mieszanymi uczuciami. Nigdy nie miałam wielkich zdolności malarskich, nad czym oczywiście bardzo ubolewałam. No nie można mieć wszystkiego.
Jeszcze w szkole podstawowej zakochałam się w modelinie. Nie było wtedy fimo, a modelina była droga i miała mało atrakcyjne kolory, ale ja wprost uwielbiałam lepić. Zwierzątka, ludziki, pamiętam całą rodzinkę żabek, które podarowałam moim bliskim pod choinkę. Do dziś zachowało się może z 5 figurek z tamtego okresu.
Modelinę porzuciłam dla haftu krzyżykowego, którym zaraziły mnie kuzynki pod koniec szkoły podstawowej. W siódmej klasie wyjechałyśmy na ferie zimowe do Międzyzdrojów, a tam była cudowna pasmanteria, w której zostawiłyśmy większość kieszonkowego :) Trwało to jakieś dwa lata, powstały wtedy zarówno  małe motywy oraz obrazy, gotowe do oprawienia w ramkę.
Od zawsze miałam serce dla papieru, śmiesznie to brzmi, ale to prawda. Od najmłodszych lat uwielbiałam tworzyć papierowe zabawki na choinkę, najlepsze zadanie domowe z matematyki jakie pamiętam to klejenie brył geomertycznych z bloku technicznego, pamiętniki ozdabiałam różnymi skrawkami, wycinankami (myślę, że już jako mała dziewczynka bawiłam się scrapbookingiem).
W liceum nauczyłam się szydełkować i jest to jedna z form rękodzieła do której często i chętnie wracam.
Jakieś 3 lata temu odkryłam filc. Początkowo oglądałam prace Oli Smith i nie mogłam się nadziwić jak ona to robi, później znalazłam inne blogi i pomyślałam sobie, że skoro inni potrafią to czemu nie ja? Setkę razy oglądałam tutoriale u Oli, filmiki na youtube i całkiem przypadkiem trafiłam na sklep we Wrocławiu gdzie sprzedawali czesankę. Kupiłam dwa motki, opakowanie igieł i po powrocie do domu ufilcowałam pierwszą w życiu kulkę. Trzy dni później powstał pierwszy Filczak - Miś Antoni. Okazało się, że jest to całkiem proste, choć wymaga wiele cierpliwości, a przy okazji tej cierpliwości uczy. Przez pół roku filcowałam maskotki, zanim zdecydowałam się spróbować filcowania na mokro. Nie znałam nikogo, kto by mógł mi pokazać, a kursy wiadomo, że są drogie. Więc zaczęłam przeszukiwać sieć i okazało się, że dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych. Znalazłam tutoriale, filmiki instruktażowe, potem zostało już tylko ćwiczenie swoich umiejętności. Na początku było strasznie, etui na telefon wyszło trzy razy za duże, pomyślałam, że to nie dla mnie i na jakiś czas zrobiłam sobie przerwę. Ale nie na długo. Pewnego ciepłego letniego dnia usiadłam na balkonie i ufilcowałam swoje pierwsze kwiatki, z których nareszcie byłam zadowolona. Potem założyłam bloga.
Teraz przyszła po raz na scrapbooking i trochę decoupagu. Jak widzicie, nie umiem się skupić na jednej rzeczy. Jeślibym tylko filcowała, albo tylko scrapowała, to prędzej czy później bym się tym znudziła. Taka już jestem. Co jakiś czas nachodzi mnie chęć na coś nowego, choć nie zawsze mi się udaje. Np. frywolitki mnie pokonały, a druty zniechęciły na całe życie, ale co z tego skoro mam tyle innych rzeczy do robienia?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...